Jako, że od jakiegoś czasu jestem pochłonięta pewnym (jeszcze tajemniczym) projektem, tylko częściowo związanym z odnawianiem mebli, ale za to bardzo z upcyklingiem, mało mnie tutaj. Ale dziś przyszedł czas na krótką, meblową historię.
Przebłysk
Gosię poznałam stosunkowo niedawno. Zrób dla mnie lampę – powiedziała nawet nie po godzinie znajomości. Zaiskrzyło. Uzgodniłyśmy tylko, że ma to być lampa podłogowa, do czytania na kanapie. I z tą myślą, skubana, mnie zostawiła. Ale temat mocno zaszedł mi za skórę. Ponadto Gosia to świetna osoba i bardzo chciałam dla niej stworzyć coś wyjątkowego. I był to chyba odpowiedni moment, by połączyć odnawianie mebli z moimi rurami tekturowymi, zwłaszcza, że planowałam to od dłuższego czasu.
Naturalna kolej rzeczy
Kiedy w międzyczasie Gosia podesłała mi inspirację w postaci lampy z abażurem w kształcie walca, wiedziałam, że idę w dobrą stronę. Projekt postanowiłam oprzeć o metalowy stelaż popularnej w latach 60.-70. lampy-gazetnika. Kiedy już go zdobyłam, najpierw rozmontowałam całość i metalowąkonstrukcję oddałam do malowania proszkowego. Przed tym pozbyłam się żyłki pcv, tworzącej spód gazetnika, którą i tak docelowo chciałam zastąpić czymś bardziej naturalnym. Nie zadowalał mnie też blat stolika, wykonany, jak to w PRL bywało, z ciężkiej płyty wiórowej. Wycięłam więc podobny, ale drewniany, ze starej sosnowej półki i pomalowałam go na czarno oraz polakierowałam. Na metalowy stelaż gazetnika zaplotłam bawełniany sznurek. Abażur wykonałam z rury tekturowej* o średnicy 30 cm.
Wnętrze klosza pomalowałam na złamaną biel farbą akrylową. Z naturalnej tkaniny z odzysku uszyłam rękaw. Brzegi materiału wykończyłam bawełnianą tasiemką. Gotowy walec zamocowałam zszywkami tapicerskimi do specjalnego stelaża. Wymieniłam jeszcze wysłużony włącznik i stała się jasność. Także w moim sercu.
Pod prąd
Renowatorzy-puryści pewnie będą kręcić nosem na taką przeróbkę, ale co tam. Kiedy widzę potencjał w starym przedmiocie i gdzieś w sercu zaiskrzy to trudno oprzeć mi się chęci dodania do odnawianego mebla czegoś od siebie i wcale nie uważam tego za profanację . Tak było i tym razem. Na początku miałam sporo obaw, czy podołam wyzwaniu, ale kiedy wniosłam gotową lampę do salonu nowej właścicielki, wiedziałam, że właśnie o to jej chodziło. Choć jej salon spokojnie pomieściłby osobny gazetnik, stoliczek i lampę, moja konstrukcja 3 w 1 naprawdę się tam wpasowała. Gdyby jednak Gosia planowała coś przearanżować, sznurek gazetnika łatwo będzie mogła wymienić na inny, tak jak tkaninę na abażurze. Wystarczy tylko przebrać abażur w nowy materiał.
Trochę chemii nie zaszkodzi
Teraz jestem już krok bliżej moich planów odnośnie elektrycznego TekturLove. Te papierowe rury są naprawdę świetnym surowcem i mocno inspirują. Wierzę też w chemię między ludźmi i to, że spotkanie niektórych w danym miejscu i czasie ma jakiś głębszy sens. A w tym wypadku czuję, że czeka nas z Gosią jeszcze niejeden, być może też wspólny projekt. Dziękuję wspaniała kobieto za zaufanie, zwłaszcza, że miałaś pełną świadomość, że to była moja pierwsza lampa...
Jest prąd:)
*Tekturowe rury kocham za wiele rzeczy. W pierwszej kolejności za to, że to odpad to wykorzystania, który w przyszłości łatwo będzie zutylizować czy ponownie przetworzyć. Dobrze się też je obrabia i ładnie kryje farbą. Są idealne do upcyklingowych projektów!
thanks article thanks thanks article
thanks article thanks thanks article
thanks article thanks thanks article
thanks article thanks thanks article