Vinteco - Dizajn z historią

40 lat minęło...

40 lat minęło...



Wiele mebli w lepszym stanie znajdowałam porzuconych na śmietniku. Ta szafka czterdzieści lat spędziła w piwnicy ku uciesze kołatków, korników czy innych łakomych drewnojadów, które jak widać po zdjęciach, nie próżnowały. Ocalała dzięki sentymentowi właścicielki i chyba dobremu splotowi wydarzeń.


szafka pod radio przed renowacją


Magda zapragnęła przywrócić meblowi wygląd, jaki zapamiętała ze swojego dzieciństwa. Otóż przed laty, w jej domu było przedszkole. Na szafce, zgodnie z jej przeznaczeniem, stało radio (które też jeszcze żyje i nadaje się do renowacji!), a ona wraz z innymi dziećmi siedziała wokół szafki po turecku i słuchała z płyt winylowych Bajek-Grajek. Spójrzcie na tytułowe zdjęcie – w tle stoi właśnie owa szafka z radiem!


szafka pod radio przed renowacją 2


Cały proces odnowienia tego pięknego mebla polskiej produkcji lat 60. wymagał ode mnie dużo pokory i cierpliwości. Najpierw oczyściłam szafkę i wymontowałam z niej nogi oraz pozostałe czarne elementy. Dwa zjedzone kikuty poszły do śmieci w tempie błyskawicznym, gdyż miałam wrażenie, że żyją własnym życiem i to życie zje za chwilę moją drewnianą podłogę. Jedna z ocalałych nóżek trafiła za to do zaprzyjaźnionego stolarza (jako wzór do wykonania nowych). Dokleiłam też mocno odstające, większe elementy forniru, by podczas szlifowania nie uszkodzić ich jeszcze bardziej. "Anna Karenina" okazała się naprawdę idealnym przyciskiem:) Nie sądziłam, że akurat w taki sposób wrócę do klasyki literatury rosyjskiej, za co moich rozczarowanych wykładowców nisko przepraszam;)

W drugiej kolejności zabrałam się za usuwanie resztek lakieru. Musiałam uważać, gdyż całość konstrukcji pokryta była delikatnym fornirem, więc cyklina czy opalarka mogłyby tu narobić więcej szkód niż pożytku. Jak zapewne już wiecie, staram się unikać chemii podczas renowacji i wszystkie prace konserwatorskie prowadzić z poszanowaniem dla środowiska i jak najmniejszą szkodą dla niego, a przy okazji swojego zdrowia. Oparłam się więc zmywaczowi do starych powłok, chociaż nie powiem, kusiło i pokornie walczyłam z dziadostwem papierem ściernym (ręcznie), wspomagając się w ciężkich chwilach delikatnie szlifierką.


usuwanie starych powlok


Musiałam też jakoś wyprosić z mebla resztę wygłodniałej braci drewnożerczej. Niestety nie dało się z nią dogadać polubownie, więc każdy ślad jej obecności wysmarowałam specjalnym specyfikiem, po czym zapakowałam szczelnie szafkę do wora i zostawiłam na całą dobę, by mieć pewność, że skutecznie wytrułam towarzystwo. Po tym niecnym czynie dodatkowo każdy otworek, który insekty wygryzły pracowicie, nie mniej pieczołowicie wyśledziłam i zaszpachlowałam.

Blat szafki był mocno porysowany (z pewnością były to ślady dziecięcej „aktywności” sprzed latJ), więc aby zniwelować rysy, musiałam trochę powalczyć. Warto było. Pod spodem był pięknie usłojony fornir. Prawdopodobnie dąb. Sporo czasu zabrało także uzupełnianie braków na brzegach forniru, który częściowo musiałam wymienić, a częściowo zaszpachlować. Marzyło mi się zostawienie szafki w jej naturalnym odcieniu i tylko delikatne zabezpieczenie woskiem czy olejem, ale niestety jej stan na to nie pozwolił. Dlatego najpierw pokryłam całość bejcą. Wybrałam teak. Lubię go za szlachetny, bursztynowo-kasztanowy odcień, no i przypominał mi odcień bardzo wielu podobnych szafek z tego okresu. Bejca przyciemniła nieco fornir, ukryła miejsca szpachlowania i nadała całości sznytu. Pozostałe, minimalne już uszczerbki wyrównałam twardym woskiem w pałeczce. Aby jeszcze bardziej podkreślić naturalność powłoki, postawiłam na matowe wykończenie. Użyłam matowego olejowosku, który uwypuklił słoje, odżywił drewno i zabezpieczył je cienką woskową warstwą.


renowacja w trakcie


W tym czasie wróciła od stolarza wzorcowa noga sklonowana razy dwa, więc wszystkie cztery odnóża były już w komplecie. Mogłam zatem i je i pozostałe czarne elementy na nowo pomalować. Oczywiście na matową czerń. Nie będę szczegółowo opisywać, w jaki sposób wpasowałam z powrotem wszystkie elementy na miejsce, gdyż musiałam się przy tym zdrowo nakombinować. Ratowałam się też paskami do spodni, gdyż zaciski do drewna odpowiedniej wielkości były dopiero w drodze do mnie. Dyplomatycznie ujmijmy to tak: zdecydowanie łatwiej było te ozdobne elementy wyciągnąć niż wsadzić z powrotem;) Solidnie też przećwiczyłam łacinę przy montażu brakujących żyłek. Pierwotnie miały one (sądząc po zdjęciach, bo niestety w tym egzemplarzu czas lub coś innego bezlitośnie je pożarło) kolor beżowo-brązowy (pewnie w latach 60. dużego wyboru nie było), ale ja postawiłam na szarość, która pasowała mi do całości nawet bardziej niż czerń. Trzeba było się z tym nieźle nagimnastykować.

No i po licznych zabiegach ten wspaniały mebel powrócił do żywych.  Jeśli w środku nie przeżył jakiś oporny kołatek, będzie służył i cieszył oko jeszcze wiele lat. I zbierał nie kurz, a kolejne wspomnienia. Jak Wam się podoba?


szafka pod radio po renowacji


Czy Wy też macie u siebie meble, które przypominają Wam o czymś lub o kimś? Napiszcie. Chętnie poczytam! A może chcecie, bym się nimi zajęła? Dajcie znać. Dla mnie takie przedmioty to nie tylko skarb z uwagi na ich wspaniały dizajn i wykonanie, ale też osobiste, unikalne wspomnienia, jakie zbierają i noszą. Są niepowtarzalne! Warto się nimi otaczać i dawać im drugie, trzecie, kolejne życie.

 

 

 

6Komentarze

    • Avatar
      absedkk
      lip 2, 2022

      thanks article thanks thanks article

    • Avatar
      absedkk
      lip 2, 2022

      thanks article thanks thanks article

    • Avatar
      absedkk
      lip 2, 2022

      thanks article thanks thanks article

    • Avatar
      absedkk
      lip 4, 2022

      thanks article thanks thanks article

    • Avatar
      absedkk
      lip 4, 2022

      thanks article thanks thanks article

    • Avatar
      absedkk
      lip 4, 2022

      thanks article thanks thanks article

Zostaw komentarz

Imię
E-mail: (Nie opublikowane)
   Strona: Adres strony z http://)
* Komentarz:
Przepisz kod
Please wait...